Przepraszam za nieobecność nieusprawiedliwioną - moje mieszkanie wymagało liftingu, a ponieważ jestem Zosia - Samosia, działałam zamiast blogować :) Już się poprawiam i od razu zapowiadam - w najbliższą niedzielę Candy! (z okazji moich urodzin).
Wracając do tematu pisania, dziś opowiem o tym, jak stałam się redaktorem naczelnym jednej gazety a przy okazji redaktorem tekstów w innej. Do tego tekstu jestem poniekąd zmuszona, gdyż z racji mini remontu nie było czasu na aparacenie. Poza tym w dniu dzisiejszym musiałam napisać chyba jeden z najtrudniejszych tekstów w życiu. I nie była to praca magisterska, tą mam dawno za sobą a z perspektywy czasu to była pracochłonna łatwizna. Nie jest sztuką pisanie długich tekstów, sztuką w moim odczuciu jest ujęcie w kilku słowach całej esencji. Dodatkowo jeśli czas jest mocno ograniczony a temat emocjonalny to dopiero wyzwanie. Dzisiaj mu sprostałam.
W czwartek zmarła koleżanka z pracy. Dwa lata walczyła z chorobą i niestety przegrała tę walkę. Miała raptem 32 lata, osierociła trzyletniego syna. Dziś w pracy przyszła ta smutna wiadomość a na mnie spadł trudny obowiązek poinformowania o tym pracowników. I powiem Wam, że strasznie ciężko pisze się o kimś z kim miało się przyjemność pracować, kto był wartościowym, sympatycznym i do tego młodym człowiekiem. To cholernie przykre, nawet jeśli wiadomo, że walka z tą chorobą jest raczej skazana na porażkę. Jako zawodowy dziennikarz powinnam być przygotowana i mieć taki tekst (tak robią to inni - szykuje się zawczasu teksty pożegnalne o znanych i lubianych tego świata tak aby w razie czego były gotowe do publikacji natychmiast) jednak nie przyjmowałam do wiadomości, że ona może umrzeć, liczyliśmy na cud. Niestety.
Łatwość pisania sprawiła, że u mojego obecnego pracodawcy wiele zadań tego typu spada na mnie. Czy to tekst na stronę www, list do klientów, reklama prasowa - zajmuje się tym Sawicka i ma z tego dużą satysfakcję. Bardzo lubię pisać, jest to odskocznia od normalnej pracy w systemie biurokracji maszynowej* ;). Wszystko zaczęło się od ogłoszenia z naszego działu marketingu, w którym poszukiwano osób do redagowania firmowej gazety. Zgłosiłam się, bo praca kadrowca jest dość nudna a pisanie mogło dać satysfakcję (kto po raz pierwszy widział opublikowane w gazecie własne nazwisko wie, jaka to satysfakcja) oraz zastrzyk gotówki. Zatem od powstania pisma moje teksty ukazywały się w każdym numerze, aż po pewnym czasie zaproponowano mi objęcie całego zespołu redakcyjnego. Ponieważ lubię wyzwania z radością przyjęłam propozycję. Do dziś wydałam 21 numerów czasopisma i mam nadzieję, że ta przygoda będzie trwać nadal.
Ale to nie wszystko - ponad rok temu gdy zastanawiałam się co potrafię robić najlepiej i co może zwiększyć szansę na zakup corvetty w przyszłości pomyślałam o gazecie branżowej. Zrobiłam więc przegląd prasy i wybrałam jeden tytuł. Napisałam do redaktora prowadzącego przedstawiając się oraz załączając próbkę tekstu. Odpowiedź dostałam szybko i była pozytywna-. A już po miesiącu, dokładnie 2 stycznia 2014 mój pierwszy tekst w stu tysiącach egzemplarzy poszedł w Polskę. Satysfakcja była, a jak! ;)
Dziś już nie jaram się wydrukowanym nazwiskiem, ważne jest aby temat ogarnąć kompleksowo i podpisać się pod czymś, czego nie będę się wstydzić. Ponadto lubię pisać nieskomplikowanie - zgodnie z zasadą, że jeśli nie potrafisz czegoś prosto wytłumaczyć to się na tym nie znasz. A już sam język branżowy jest trudny, nie ma potrzeby nadmiernie tego komplikować.
W tym zawodzie fantastyczne jest to, że wymaga nieustannego uczenia się, rozwijania, poszukiwania rozwiązań. Poza tym szlifuje się język, poszerza słownictwo, uczy poprawnej polszczyzny. Ba! jako redaktor firmowej gazety zajmuję również się korektą tekstów zatem oko do błędów i znaki korektorskie mam w małym palcu. ;)
Minusy? Nie stwierdziłam.
Więc jeśli masz lekkie pióro - nie wahaj się i pisz śmiało do redakcji gazety, w której Twoje teksty mogłyby się ukazać. Nie bój się odrzucenia, nie załamuj po pierwszym niepowodzeniu. Możesz zacząć od małej lokalnej redakcji gdzie masz większą szansę na powodzenie. A jeśli wiesz co nieco o finansach - napisz do mnie. Może znajdę miejsce dla Ciebie na łamach "mojego" czasopisma. :)
I pamiętaj - kto nie ryzykuje, nie pije szampana!
*biurokracja maszynowa - typ struktury organizacyjnej, w której zadania są zrutynizowane; podział pracy, formalizacja i specjalizacja są daleko posunięte a kontrola jest obsesją organizacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz