Kaszel i katar powoli odchodzą w niebyt. Bałam się, że piątkowy wyjazd na koncert tylko pogorszy sprawę ("Sawicka, to ty będziesz prowadzić, bo nie pijesz gdyż jesteś przeziębiona?") ale najwyraźniej trash metal* przyspiesza odrywanie się flegmy od płuc oraz odtyka zatoki. Poza tym zdobycie must have na wiosnę 2015 poprawia samopoczucie a co za tym idzie przyspiesza proces leczenia się. Zastanawiałam się jednak z czym to zestawić...
Wyszedł mi więc "heavy metalowy" (bo czarny ;) ) zestaw z baaardzo starą spódnicą. W zasadzie zdziwiłam się, gdy znalazłam ją na dnie szafy. Byłam pewna, że ją wyrzuciłam a tu taki bonus od życia. Buty zakupione całkiem niedawno, kiedy to wybrałam się na zakupy w cholernie niewygodnych półbutach na obcasie. Nie powiem, żeby te trampki były szczególnie wygodne, zwłaszcza, że lubię mieć jakiś obcas, jednak na koncert wydawały mi się idealne. Poza tym gdybym do tego zestawu dobrała coś czarnego to wiałoby nudą.
Pierwsze skrzypce miała grać torebka i myślę, że jest dobrze widoczna na czarnym tle. Uwielbiam ją!
top - Butik
koronkowe bolerko - Orsay
spódnica - z głębi szafy (sh)
buty - CCC
torebka - Cropp
pasek - nie pamiętam, ale już był
kolczyki - będzie o nich później
* Kat z Romanem Kostrzewskim. Pan Roman jak łysiejący gołąbek, ale na scenie ma power (albo viagrę). Cały zespół z dźwiękowcem na czele przygłuchy, tak dudnili, że aż uszy bolały. Coś strasznego. Zmarnowałam czas i pieniądze, mogłam sobie za to kupić spódnicę...
Dziś zauważyłam w szafie brak czarnej, ołówkowej spódnicy, muszę to szybko naprawić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz