Koncerty w niedzielę, zwłaszcza jeśli nie ma się wolnego poniedziałku są wymagające. Wymagają trzymania się prosto i nie przeginania z niczym. A jeśli odbywają się 40 kilometrów poza miejscem zamieszkania to wymagają jednego trzeźwego kierowcy. Jednak to śmiesznie małe wymagania jeśli jedzie się na koncert ulubionego zespołu. Ulubiłam go sobie raptem rok temu, choć panowie grają już 30 lat. Sama nie wiem, jak to się stało - może po prostu dotychczas nie było nam po drodze.
Sam koncert niezły, choć zeszłoroczny był lepszy, mam wrażenie, że...
Ale były i plusy: zdjęcia z niektórymi członkami zespołu (przepraszam za jakość, jednak nawet dziesięć milionów pikseli i lampka w ciemnym klubie nie dadzą rady). Do tego nowe znajomości i kilkanaście propozycji kupna mojego kapelusika. Jak myślicie, sprzedać? :)
kapelusik - prezent
marynarka - sh
spodnie - sh
top - butik
torebka - allegro
Ach, nie obyło się bez strat - zgubiłam kolczyk. Na szczęście nic sentymentalnego, drogiego czy pożyczonego. Wszak idąc na tego typu imprezę trzeba się liczyć ze stratami i koniecznością wyczyszczenia butów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz