Są rzeczy o których istnieniu wiem, lecz nie używam. Przykładowo: mam samochód bez wspomagania, kuchnię bez zmywarki, okna bez firan ani zasłon... W kwestii samochodu - ja go po prostu kocham takiego jaki jest i nie koniecznie chcę go wymieniać na lepszy model. Poza tym jestem kierowcą a nie tylko mam prawo jazdy zatem jeśli coś ma silnik, cztery koła i kierownicę to pojadę. Zmywarki nie mam, choć zarzekałam się, że będzie to pierwszy mebel w domu, a inwestycja w firany jest bez sensu jeśli ma się wymarzony widok z okna. Ale nie o tym miało być. Dwa tygodnie temu postanowiłam zainwestować w coś czego dotychczas nie używałam czyli wysuszacz, utwardzacz i nabłyszczacz w jednym. Zachwycona odżywką firmy Eveline zainwestowałam w inny ich produkt. Ależ się zawiodłam! Zacznę od tego, co ten produkt robi...
Przede wszystkim wysusza - należy go nałożyć po dwóch minutach od pomalowania paznokci. Wówczas szybciej wyschną, owszem, jednak potem pojawią się jakieś takie nierówności co wygląda kiepsko. Nabłyszczanie, hmmm... z przyciemnianiem. O wiele lepiej jest nałożyć bezbarwny lakier np. fluorescencyjny Miss Sporty. Utwardzanie? W zasadzie nie wiem na czym to ma polegać.
Producent obiecuje przedłużenie trwałości i połysk lakieru. Przedłużenia trwałości nie widzę - lakier schodzi równie szybko jak bez tego specyfiku. Połysk jest ale z przyciemnieniem. Jak za 16 zł - nie było warto!
Nadmieniam, że dwa razy próbowałam i za każdym razem efekt był ten sam czyli żaden.
I w takich momentach mam dylemat - oddać, wrzucić czy zużyć do końca?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz