Blogi szafiarskie przeglądam od kilku lat. Nie mam ulubionego. Jedne wyróżniają się fachowymi zdjęciami, inne pokazują rewelacyjne stylizacje a cała reszta jest hm... zbliżona, gdyż autorki ulegają tym samym modom (faza na buty emu, na sowy, na kurtki-parki w kolorze zielonym i tak dalej).
Ja natomiast lubię się wyróżniać a modę traktuję jak zło konieczne (od kilku lat kupienie spodni-dzwonów, zwanych po nowemu boot cut graniczy z cudem, wszędzie te cholerne rurki, nawet w mojej szafie...). Moda modą lecz czasem trzeba się ciepło ubrać i wyjść na śnieg. I tu mam wrażenie, że blogerki-szafiarki mieszkają w ciepłych krajach tudzież zimują przy kominku nie wychodząc z domu. Oczywiście nie wszystkie, ale jednak. Zastanawiałam się co jest powodem...
Czy chodzi o to, że w czapce i grubej kurtce nie wygląda się najlepiej, czy może chodzi o zmarznięte policzki i czerwony nos? A może nie każdy aparat fotograficzny radzi sobie z mrozem? (mój raz sobie nie poradził, ale było z minus 20).
Czy chodzi o to, że w czapce i grubej kurtce nie wygląda się najlepiej, czy może chodzi o zmarznięte policzki i czerwony nos? A może nie każdy aparat fotograficzny radzi sobie z mrozem? (mój raz sobie nie poradził, ale było z minus 20).
Wobec powyższego i na przekór pogodzie i modzie będzie o ciuchach - zimowych, ciepłych i wygodnych a w dodatku w śnieżnym plenerze. Pod zdjęciami spis rzeczy jakie mam na sobie (gdyż większość blogerów tak właśnie robi a tej modzie chcę ulec). Mam nadzieję, że pomimo chłodnego klimatu zdjęć ta sesja zostanie ciepło przyjęta :)
kurtka - HiMountain*
sweter - Orsay
dżinsy - Levis
śniegowce -Merrell
czapka - RedHot
szalik - pożyczony
* sprawdziłam, nazwy firm pisze się dużą literą**
** broń boże "z dużej litery"***
*** "wielka litera" przez niektórych językoznawców także nie jest mile widziana, choć to podobno kwestia gustu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz