Mam hysia na punkcie czekolady. Lubię jej smak i zapach (ale nie przepadam za kolorem - jedyne brązowe rzeczy w mojej szafie to buty i torebki). A ponieważ jestem na wiecznej diecie ostatnio przerzuciłam się na czekoladowe kosmetyki. Testuję po kolei to, co wpadnie mi w ręce i chciałam podzielić się moimi spostrzeżeniami.
Zacznę od moim zdaniem najgorszych kosmetyków, czyli takich, które ani nie pachną ani nie do końca spełniają wypisane na opakowaniu obietnice producenta:
Samoopalacz Kolastyny do jasnej karnacji - ani nie opala, ani nie pachnie. Średnio się wchłania. Nie kupię go po raz drugi.
Peeling do ciała Avon - moim zdaniem jest za gęsty! Dobry do dłoni i stóp, ale nic poza tym. Trzeba wycisnąć ćwierć tubki aby wymyć nim całe ciało. Na plus - ładnie pachnie (jak większość kosmetyków tej firmy).
Kolejny produkt był bardzo dobry (skończył się wczoraj, co zainspirowało mnie do napisania niniejszego posta, zanim wyrzucę opakowanie) i chętnie kupię go ponownie, o ile znów pojawi się w Biedronce. Już po raz kolejny niskobudżetowy produkt spełnia wszystkie oczekiwania - pachnie, ma genialną konsystencję jest wydajny i ma dobrą cenę.To kremowy żel pod prysznic - szczerze polecam.
Poniżej jeden z moich ulubionych produktów kosmetycznych - krem do rąk Avon masło kakaowe. Zużywam już czwartą czy piątą tubkę i poświęciłam mu ten post zatem nie będę się nad nim ponownie rozwodzić. Nadmienię, że kupiłam do kompletu "większego brata" czyli krem do twarzy, dłoni i ciała - pachnie równie genialnie i tak samo się wchłania.
I na koniec nowość - kupiłam dla zapachu i wypróbuję dopiero dziś. Mydło Ziaja. Zobaczymy.
A już jutro w związku ze świętem wszystkich łasuchów, czyli tłustym czwartkiem przepis na najbardziej czekoladowe babeczki, jakie w życiu upiekłam oraz na banalnie prosty krem czekoladowy do tych babeczek. Poza tym recenzja urządzenia do wypieku babeczek, które w związku z moją fazą na niebieski jest... niebieskie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz